Tuesday, April 9, 2019

Co jest ważniejsze - TALENT czy CIĘŻKA PRACA? // SZKOŁA MAKIJAŻU



Cześć,

być może kojarzycie z mojego kanału YT serię filmów "Szkoła Makijażu". W tej serii postanowiłam zawrzeć wszelkie moim zdaniem istotne tematy, które mogą dotykać osób pracujących w branży makijażowej lub takich, które chciałyby rozpocząć taką pracę. Nie zawsze jednak nagrywając filmy jestem w stanie przekazać Wam wszystko co mam na myśli i zrobić to tak, żeby było to wystarczająco jasne i skondensowane. Jest w pół do 12.00 w nocy, oglądam na Netflixie dokument o młodej, 15-letniej jogince, której udało się przezwyciężyć swoje koszmary i wrócić na jasną drogę. Przy okazji pomogła też innym z podobnym problemami (depresja, anoreksja) pisząc bloga i dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Swoim świadectwem zainspirowała mnie do popełnienia tego wpisu, który jak mam nadzieję będzie nieco bardziej ambitny i inspirujący niż pozostałe w których zobaczyć możecie co najwyżej swatche produktów czy recenzje. Umówmy się - jest to przydatne, również dla mnie, ale niezbyt rozwijające. Dlatego postanowiłam przenieść serię "Szkoła Makijażu" również na mojego bloga. Mam nadzieję, że forma pisana do końca nie zanikła, a YT jednak nie wyparł całkowicie zwykłych, pisanych tekstów.

Co jakiś czas w rozmowach czy w Waszych wiadomościach przewija się następujące pytanie:

CO JEST WAŻNIEJSZE - TALENT CZY CIĘŻKA PRACA?

Nie dam Wam zero-jedynkowej odpowiedzi. 

Przede wszystkim muszę podkreślić, że moim zdaniem nie istnieje coś takiego jak TALENT. Czym jest talent? Czym się objawia? Jak rozpoznać osobę utalentowaną? Czym zmierzyć talent? Pytań mnóstwo, odpowiedzi znikąd :-)

Dlaczego nie wierzę w talent? A no dlatego, że jest to jednostka względna. Interpretowana inaczej przez każdego. Wierzę za to w 100% w zdolności, predyspozycje, potencjał. Wyczulone zmysły. 
Ja odkąd pamiętam, a nawet wcześniej z opowieści mamy, podobno przejawiałam "talent" do rysowania. Choć ja zdecydowanie wolę termin "zdolności manualne". Ale skąd moi rodzice wiedzieliby o tym gdybym po raz pierwszy nie sięgnęła po ołówek i nie zaczęła rysować?

Odnośnie "podobno wcześniej"...

Ciężko stwierdzić mi obiektywność tej historii, (w końcu matki nie bywają zbyt obiektywne względem umiejętności swoich dzieci), ale mama opowiadała mi, że kiedyś gdy po mnie przyszła do przedszkola przyleciała do niej nauczycielka pokazując jakiś mój rysunek ze słowami "proszę zobaczyć jak ona rysuje!". Czy gdybym nie znalazła się w grupie innych dzieci i nauczycielka nie miałaby porównania byłaby w stanie stwierdzić, że odwzorowuję rzeczywistość lepiej od innych dzieci? Czy gdybym sama z siebie nie brała kredek do rąk częściej od innych dzieci, ktoś byłby w stanie wychwycić to, że mam predyspozycje do prac manualnych? Czy gdyby babcia nie pokazała mi będąc dzieckiem jak się wyszywa muliną na szydełku wiedziałabym, że sprawa mi to przyjemność i posiadam pamięć wzrokową?

To do czego zmierzam to fakt, że to jakie wykonujemy zawody, jakie pasje przejawiamy często jest kwestią przypadku. Bycia w odpowiednim miejscu i czasie. Ile znacie osób, które odnajdują swoje szalone pasje w mocno dojrzałym wieku? Ja znam mnóstwo! I to nie jest tak, że zainteresowały się tym tak późno - to w nich było przez cały ten czas! Znam również mnóstwo osób, które rozmawiając ze mną mówią, "Ja zawsze lubiłam malować, ALE..." lub "Ja zawsze lubiłam fotografować, ALE...". Zawsze jest jakieś ALE. A co gdyby ktoś przekłuł tą pasję w coś więcej? Zaczął ją wykonywać codziennie, doskonalić się, czytać, oglądać filmy instruktażowe? Co gdyby potraktować to "zawsze lubiłam / zawsze mnie chwalili za / zawsze mi wychodziło" jako wskazówkę do czego mamy nasze predyspozycje? Bo każdy jakieś ma - KAŻDY! (Jestem pewna, że wiele Waszych predyspozycji jeszcze nawet nie miało szansy się dać odkryć!).

Zapewne spotkaliście się z teorią 10 tysięcy godzin Malcolma Gladwella. Reguła ta twierdzi, że taka liczba spędzona na praktyce dowolnej czynności pozwoli na jej opanowaniu w stopniu mistrzowskim. O ile mi wiadomo teoria ta została już obalona jednak moim zdaniem jest w tym ziarno prawdy. Osobie, która nie posiada konkretnych predyspozycji, o których pisałam wyżej, będzie dużo łatwiej wykonywać pewne czynności/zawody faktycznie dopiero po odbyciu dużej ilości praktyki. Dlatego właśnie niektórzy przed rozpoczęciem pracy w zawodzie potrzebują bardzo dużej ilości szkoleń by móc poczuć się pewnie i mechanicznie zapamiętać co, po czym i dlaczego, a inni nie. Osoba, która ma pewne skłonności, np manualne albo muzyczne, załapie pewnie sprawy, techniki nieco szybciej, jednak bez praktyki prawdopodobnie stanie w miejscu na swoim "wrodzonym" poziomie. Będzie popełniać wciąż te same błędy. Albo nigdy nawet nie dowie się, że ma predyspozycje do konkretnych zawodów. Nie ma wielu osób, które są w stanie rozwijać się będąc "same ze sobą", bez bodźców i wskazówek ze świata zewnętrznego. Dlaczego? A no dlatego, że z natury jesteśmy albo za mało samokrytyczni, albo za bardzo. Kobiety dodatkowo mają tendencje do dołowania się i ciągnięcia w dół nawet jeśli nie ma do tego podstaw (widzę to również po sobie). 

Ja byłam przez całe życie chwalona jaki to mam TALENT przez co po pierwsze czasem (w nastoletnim wieku szczególnie) ciężko mi się było zgodzić z krytyką skierowaną w stronę moich prac, albo przeciwnie denerwowało mnie to, że wszyscy mi mówili "Wow, jak pięknie! Ale masz talent!" nie dostrzegając błędów, które dla mnie były oczywiste. I nie dostrzegając ciężkiej pracy, którą musiałam włożyć w osiągnięcie tego całego "talentu" ;-) Który był niczym innym jak rozwiniętymi predyspozycjami. Miałam wtedy wrażenie, że nie traktuje się mnie poważnie i osobie, która patrzy na moją pracę nie chce się przeanalizować faktycznie wszystkich mocnych i słabych stron. Oczywiście gdy teraz o tym pomyślę nawet dla mnie brzmi to absurdalnie, ponieważ komplementy te były szczere, tylko dla mnie błędy były tak oczywiste, podczas gdy inni ich nie dostrzegali. Komplementy przestają cieszyć po pewnym czasie jeśli nie rozwijają i nie wnoszą nic nowego, albo sami nie jesteśmy do nich przekonani. Z tego samego powodu nawet gdy usłyszymy od kogoś bliskiego, że to czy tamto wyszło nam super i tak w to nie wierzymy i nadal uważamy, że jest beznadziejnie. Dopiero gdy usłyszymy komplement od strony niepostronnej jesteśmy w stanie uwierzyć, że jest naprawdę OK. Bo ile z nas uwierzyło na słowa mamy, że ma najpiękniejszą i najmądrzejszą córkę, że faktycznie jest się najpiękniejszą i najmądrzejszą? ;-)

Zatem - czymże jest talent jeśli nie jesteśmy go świadomi? Jeśli go nie rozwijamy? Jeśli nie wierzymy w to, że wychodzi nam coś lepiej niż innym? Można mieć OGROMNE predyspozycje do grania na fortepianie, ale jeśli nigdy nie zrobimy z tym nic więcej na zawsze pozostaniemy tą osobą "która ładnie śpiewa i zgaduje melodię po pierwszych nutach, bo ma dobry słuch" :-)

Dokładnie tak samo jest z makijażem i w ogóle malowaniem na płótnie, na skórze, gdziekolwiek. Możemy mieć predyspozycje do łączenia kolorów, do zauważania światłocienia, do wyczuwania anatomii, naturalnych kształtów przedmiotu, ale co z tego skoro skończy się na szkicowaniu kwiatków w zeszycie podczas lekcji w liceum? 

Za to osoby, które takowych predyspozycji na pierwszy rzut oka nie posiadają - mogą je w sobie odkryć przez wielogodzinną, ciężką pracę. Mogą to po prostu wypracować. Wykuć schematy, podejść do tematu mocno metodologicznie. Jednym się uda, złapią bakcyla i dalej pójdzie już z górki, innym nie - i też dobrze! Bo to oznacza, że czeka na nas coś innego do czego faktycznie jesteśmy stworzeni. Jeśli po wielu godzinach praktyki, szkoleń nadal nie potrafimy tego załapać, być może należy potraktować to jako wskazówkę - czy to na pewno dobra droga? Czy po prostu wydaje mi się ciekawa i się nią chwilowo zainteresowałam/em? Wielu z nas interesuje się czymś na chwilę - konkretną dietą, gatunkiem literackim lub obcym językiem - ale nie bez powodu tylko niektóre pasje zostają z nami na dłużej.

Nie piszę tego po to żeby Was zniechęcić. Piszę to ponieważ gdy kiedyś prowadziłam jeszcze indywidualne warsztaty dla początkujących wizażystów trafiały mi się 2 typy podopiecznych:
- osoby, którym nie wychodzi, ale bardzo chcą, są ambitne, mają predyspozycje, chęci, pomysły sporo pytań,
- osoby, którym nie wychodzi i liczą, że ktoś poda im gotowe rozwiązanie. Zero-jedynkowe. Jak na lekcji matematyki.

(Uwierzcie - dość szybko widać którym typem jest kursant.)

W branżach kreatywnych tak to nie wygląda. Nie da się wykonywać takich zawodów bez interesowania się danym tematem. To, którym jesteście typem determinuje czy wyjdziecie zadowoleni ze szkolenia. 

Podsumowując...

Moje zdanie jest takie (szczególnie patrząc na obecne wymagania rynku, (który jest bardzo mocno PR-owo i marketingowo zorientowany), że ważniejsza jest ciężka praca i to "coś". Faktor X ;-) Coś co Cię wyróżni. Rynek jest przesycony i osób, które "na blachę" wyuczyły się makijażu jest mnóstwooo... Wszyscy jeździmy na te same szkolenia, oglądamy te same filmy. Ważne jest to co zrobimy z tymi informacjami. Czym się wyróżnimy? Ciepłą osobowością? Delikatnym użyciem koloru? Niespotykaną empatią i działaniami charytatywnymi? Wegańskimi kosmetykami? A może wszystko naraz?

Wielki talent, nierozwijany, będzie obfitować w ... nic. Zaś mniejsze predyspozycje, ale bardzo ciężka praca jest w stanie zaprowadzić Was bardzo daleko. Regularna, sumienna, nieoszukana praca prędzej czy później się opłaci. Po prostu - u jednych wcześniej, u innych później. 

Każdy z nas jest na innym etapie swojej drogi i nie możemy porównywać innych osób ze sobą (a to bardzo trudne!). Sama łapię się na tym, że widzę jakąś 19-latkę z niesamowitym technicznym warsztatem, która to po roku prowadzenia niezalegalizowanej działalności podpisuje kontrakty, które ja powoli zaczynam dostawać po 10 latach w branży. ZACZYNAM. Wiecie, jak łatwo wtedy wpaść w doła? :-) Wy macie swoją drogę kariery, inni swoją. Każda z tych dróg toczy się SWOIM tempem. Przestańmy się porównywać do innych makijażystek, kobiet, żon, matek. 
Możecie co najwyżej nakręcić ten kołowrotek by wirował nieco szybciej (nie zgadniecie czym)... tak - regularną, sumienną i nieoszukaną pracą :-)

OK, rozpisałam się! Uf, ale mi tego brakowało!
Ne sprawdzam tego bo dochodzi pierwsza - słowa popłynęły z głębi i niech tak zostanie :-)
Maja

2 comments:

  1. Ale przecież zdolności, predyspozycje i potencjał to właśnie jest talent ;) jak w przypowieści o talentach z Ewangelii, talenty trzeba rozwijać, inaczej nic nowego nie wnoszą

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie to samo chciałam napisać :)

      Delete